"Perłę 2009"
zdobyli ex-equo:
Teatr Krepsko, Czechy - za
spektakl "The Mad Cup of Tea"
Lwowski Teatr Voskresinnia,
Ukraina - za spektakl "Hiob"
Teatr Polski, Bielsko-Biała - za
spektakl "Szejk"
Projekt WINGS, Czechy - za "ProjektWINGS"
Aktorską "Perłę" otrzymała
Elżbieta Okupska, za rolę w
spektaklu muzycznym "Ballady
kochanków i morderców" Teatru
Korez z Katowic.
"Sąsiadów" oceniali wyłącznie
lubelscy krytycy teatralni:
Magdalena Jankowska, Jarosław
Cymerman i Michał Miłosz
Zieliński.
Tegoroczna edycja przebiegała
pod hasłem "teatr w cyrku, cyrk
w teatrze", którego wymownym
symbolem był wielki kolorowy
namiot stojący na Placu
Litewskim - główna arena
festiwalowych zmagań.
Przedstawienia odbywały się
także w Centrum Kultury, Chatce
Żaka i muszli koncertowej Ogrodu
Saskiego. Osoby złaknione
rozrywki z pewnością wyżej
ocenią festiwal, niż te, które
liczyły na spotkanie z teatrem,
bo teatru było
zdecydowanie za mało. Chciało by
się też obejrzeć trochę szerszą
reprezentację krajów sąsiedzkich
niż Białoruś, Ukraina i Czechy,
obecne w Lublinie poprzez te
same od czterech lat zespoły.
Następne wydanie Festiwalu
Teatrów Europy Środkowej będzie
miało nazwę "Zamieszki
teatralne". - Chodzi o mieszanie
kultur, zacieranie granic -
wyjaśnia Witold Mazurkiewicz,
dyrektor "Sąsiadów". Nie
zabraknie namiotu, który ma stać
się znakiem firmowym czerwcowych
spotkań scenicznych w Lublinie.
Z PRASY
FESTIWALOWEJ
Monika
Szczepan – Hiob
Spektakl Lwowskiego Teatru
Woskresinnia – jak sam tytuł
wskazuje – odnosi się do
bolesnych przeżyć biblijnego
Hioba. Dotyczy cierpienia, które
rodzi się wraz z człowiekiem,
jest przeznaczeniem, przyczyną
i skutkiem ludzkiego losu.
Objawia się jako aspekt
indywidualny i stanowiący
o ludzkiej egzystencji.
Scenariusz oparty jest przede
wszystkim na interpretacji
przypowieści o Hiobie dokonanej
przez Karola Wojtyłę, zanim
jeszcze został papieżem. Utwór
jest zapisem doświadczeń
wojennych z września 1939. Wybór
takiego bohatera nie jest
z pewnością przypadkowy
w okresie narodowych
i indywidualnych cierpień, jakie
spadły na Polaków, pogrążając
ich w „hiobowym” cierpieniu.
O ile w utworze Wojtyły można
doszukiwać się wręcz
romantycznej wiary w sens
narodowego cierpienia, o tyle
spektakl zaprezentowany
wczorajszego wieczoru w Parku
Saskim bynajmniej pozbawiony
jest takowej proweniencji.
Odnosi się do spraw
egzystencjalnych,
indywidualnych. Tutaj ważny jest
sam człowiek, nagi w swym bólu
i rozpaczy, pochodzący od Boga
i do Boga wznoszący swój krzyk.
Idea spektaklu odnosi się do
relacji człowieka ze
Stworzycielem. Potrzebna jest
minimalna wiedza, aby zrozumieć
idee i przesłanie. I nieważne
jest, czy się zgadzamy
z narzuconą niejako przez
tradycję tezą, bowiem
niezależnie od tego, czy
wierzymy w cierpienie pochodzące
od Boga, czy też zupełnie
odrzucamy tą teorię,
w mniejszym, bądź większym
stopniu, wszyscy jesteśmy na nie
skazani. Również ze względu na
problematykę sztuka jest
niezwykle łatwa w odbiorze
i zrozumieniu, mimo istniejących
(przynajmniej dla niektórych)
barier językowych. Spektakl
uderzał w najczulsze punkty,
„mówił” uniwersalnym językiem,
dotykał spraw ponadczasowych:
miłości, wiary, uczciwości,
lojalności, ale także
samotności. Hiob wytrzymał
wszystkie próby, jakie zesłał na
niego Bóg, chociaż jego
cierpiętniczy głos zamieniał się
chwilami w krzyk buntownika,
w jęk zrozpaczonego, w skowyt
opuszczonego. I dlatego właśnie
Hiob zaprezentowany przez Teatr
Woskresinnia wydaje się być
bardziej ludzki…
Najistotniejszą rolę
stanowiła muzyka: oddawała
klimat, nastroje, emocje. Była
ciekawym tłem, na którym
odgrywał się spektakl blasków
i cieni starotestamentowej
historii o boleśnie
doświadczanym człowieku. Aktorzy
w dramacie tworzą swoisty chór
komentujący i wprowadzający
atmosferę niezbadanej tajemnicy.
Chóralne śpiewy, psalmiczne
zawodzenia połączone dźwiękami
prymitywnych instrumentów –
glinianych, drewnianych, a nawet
zupełnie zaskakujących
przedmiotów typu blacha, która
imitowała odgłosy burzy. Aktorzy
grali również na drewnianych
młotkach czy rurze, w której
przesypywał się piasek, tworząc
subtelne melodie. Muzyka
wspaniale współgrała
z postaciami, nastrojem,
a przede wszystkim ze
scenografią charakteryzującą się
podstawowymi kolorami,
najbliższymi człowiekowi: jasne
beże spalonej w słońcu ziemi,
czerwień krwi, czerń grzechu
i biel odkupienia, niewinności.
Aktorzy wspinali się ku górze po
wysokich drabinach, które
w kontekście tematyki nabierały
wręcz symbolicznego znaczenia.
Nowatorskie i wielofunkcyjne
wykorzystanie wszystkich
elementów scenografii potęguje
plastykę oraz jednoznaczną
symbolikę spektaklu. Aktorzy
ubrani w workowate szaty
współgrali kolorystycznie
z cielistym tłem. Obwijając się
natomiast w czerwone czy czarne
tkaniny, stawali się niejako
częścią akcji dramatycznej,
podkreślając grozę cierpienia,
bólu i mordu.
Spektakl wprowadza intymny
nastrój, a równocześnie jest
niezwykle widowiskowy. Ogromną
rolę pod tym względem odgrywa
przede wszystkim z niezwykłą
starannością wykorzystane
światło. Nie tylko reflektory,
ale także świece, szczególnie
zapalone na finał, tworzyły
niezapomniany nastrój
Ruch sceniczny – chwilami
zbliżający się do pantomimy –
był monumentalny, wręcz
patetyczny, każdy krok, gest
przemyślany. Aktorzy stworzyli
postaci rodem ze
starotestamentowych przypowieści
– niezwykle prostolinijne
i jednoznaczne. Zarówno radość,
jak i rzeczone cierpienie oraz
związana z nim rozpacz,
bezsilność i ból, wydawały się
być szczere, wręcz pierwotne,
pozbawione wszelakich masek,
jakby istniały tylko wobec
jakieś wyżej siły zsyłającej
bezwzględnie zarówno dobre jak
i złe.
„Hiob” przypominał zarówno
teatr antyczny, do którego
widzowie zmierzali w celu
osiągnięcia upragnionego
oczyszczenia, jak również
średniowieczne misteria
religijne. Publiczność miała
okazję zetknięcia się
z najprostszą, pierwotną materią
teatru, odwołującą się do
emocji, instynktu. Lwowska grupa
przedstawiła wizję ludzi nagich
wobec wielkości
i nieosiągalności Boga.
Scenografia, plastyka, światła,
dymy, a nade wszystko śpiewy
cerkiewne przenoszą w świat
odległy i mistyczny, w którym
jednak człowiek wciąż pozostaje
niezmienny w swej naturze.
Lwowski Teatr Woskresinnia
powstał w roku 1990, bardzo
szybko zdobywając serca
publiczności. Jego twórcą,
dyrektorem artystycznym, a ponad
to reżyserem rzeczonego „Hioba”
jest Jarosław Fedoryszyn. Zespół
zalicza się do teatrów
eksperymentalnych. Oprócz
spektakli o tematyce religijnej,
a może raczej odnoszącej się do
tradycji i pierwotnych odczuć
i emocji człowieka, mają w swym
repertuarze również dzieła
klasyków: Czechowa, Byrona,
Pirandella, Strindberga. Przez
lata swej działalności
wypracowali własną,
charakterystyczną formułę
sceniczną, łączącą tradycyjne
psychologiczne aktorstwo
z nowatorską formułą plastyczną.
Wszystko to zaprezentowali
w pełni właśnie w „Hiobie”,
spektaklu będącym niejako
kwintesencją konceptów
teatralnych lwowskiej grupy. Ich
spektakle są niezwykle
efektowne, choć – na szczęście –
nie efekciarskie. Lwowski Teatr
Woskresinnia wielokrotnie gościł
już w Polsce. Wystawiał swoje
spektakle m. in. we Wrocławiu,
Krakowie, Gdańsku, Szczecinie,
Warszawie. Zdobył mnóstwo nagród
na prestiżowych międzynarodowych
festiwalach, między innymi
w Edynburgu, Nowym Sadzie,
Ljubljanie, Mariborze. Tym
większa wydaje się być radość,
iż w końcu zagościł również
w Lublinie na festiwalu
Sąsiedzi.
Monika
Szczepan – Hiob
5 Ściana 20.06.2009