Barwne
poszukiwanie sadu utraconego
(10.08.2009)
Jak
przełożyć język sceny klasycznej
na uliczną? Na to pytanie
odpowiedź dał dziś, w drugim
dniu XXVIII Międzynarodowego
Festiwalu Teatrów Ulicznych
teatr „Woskresinnia” z Lwowa,
który komedię Czechowa "Wiśniowy
sad" zinterpretował w
przestrzeni placu Ratuszowego.
Czy przekład się udał?„Wiśniowy
sad” to obok „Trzech sióstr”
jeden ze sztandarowych utworów
rosyjskiego dramaturga. Kto nie
zna dzieła w formie klasycznej,
nie pozna dokładnie jego treści
oglądając wersję uliczną.
Widzowi „nieprzygotowanemu”, a
takim najczęściej jest
statystyczny odbiorca sztuki
teatru ulicznego, przedstawienie
nasunie szereg skojarzeń i
mnóstwo barwnych plam pięknych
obrazów zbudowanych przez
Ukraińców w tej wizji dzieła
rosyjskiego klasyka.
Jest
więc tytułowy „Wiśniowy Sad”,
kojarzony z Edenem, w którym
rozgrywają się sceny różne: od
miłosnych i wesołych do smutnych
i nostalgicznych. Jest radość
pary głównych bohaterów, którzy
emanują pełnią uczuć pośród
gałęzi kwitnących i „pachnących”
wiśni (widz sobie ten zapach
wyobraża). Pośród drzew
czmychają a to szczudlarze, a to
inne charakterystyczne dla
rosyjskiego świata
przedstawionego typy. Jest
cudowna scena, kiedy główne
postaci – zakochani i ich
rodzina – świętują dostojnie
krocząc na szczudłach. Są też
epizody satyryczne, żywcem
wzięte z cyrku, choćby ten z
grubasem mocarzem, który przy
marszu gladiatorów dźwiga wiadra
z wodą, a później – rywalizuje
ze swoim antagonistą w siadzie
na desce naszpikowanej
gwoździami.
Ten raj jednak rychło się
skończy, o czym informuje
czterojęzyczny komunikat, że 22
sierpnia Wiśniowy Sad –
potraktujmy to jako nazwę własną
– zostanie sprzedany. Ów
komunikat brzmiący jak zapowiedź
na zatłoczonym dworcu słyszana z
wiekowych megafonów, powtarzany
jest kilkakrotnie. W końcu Sad
zmienia właściciela, który go
niszczy. Towarzyszy temu
rosyjski smutek połączony z
ostrym piciem, które przeradza
wszystko w zabawę mimo
przeciwności losu.
Sztuka „Woskresinnia” to wielka
metafora raju utraconego i
odwiecznej pogoni za ciągle
uciekającym szczęściem. Pokazana
w sposób przekonujący i barwny.
Wyrazista gra aktorów, a
zwłaszcza aktorki odtwarzającej
główną bohaterkę.
Niepełnosprawna dziewczyna tak
świetnie ukrywa swoją ułomność,
że widać ją dopiero wtedy, gdy
po oklaskach opuszcza scenę. W
„Wiśniowym raju” jest mnóstwo
rekwizytów. Może odrobinę za
dużo” Jest też ciekawa ścieżka
dźwiękowa. Niestety, jej jakość
momentami bywa „telefoniczna”.
Kto wie? Może akurat tak miało
być? Jednak przez ten (d)efekt
niektóre komunikaty brzmią jak
bełkot.
Mimo tych niedociągnięć godzina
poświęcona na sztukę na pewno
nie jest czasem straconym. I
trudno nie mieć wrażenia, że
zarówno na poziomie technicznym
jak i mentalnym, „Wiśniowy sad”
to jedna z lepszych prezentacji
w historii MFTU.
TEJO ,
Jelonka.com,
10.08.2009